Lyrics
Refren)
Z podwórka po horyzont, w oczach kurz i wiatr,
Kiedyś goniliśmy sny, dziś one gonią nas,
W sercu echo tamtych dni, gdzie beton był jak świat,
Z piaskownicy w dym i krzyk – tak dojrzewa brat.
(1)
Wszystko się zaczynało od trzepaka i kapsli,
Małe dłonie, wielkie plany – w głowie tysiąc magii,
Mama woła z okna, a my wciąż za daleko,
Bo świat się kończył płotem, gdzie zaczynał się beton.
Pierwsze siniaki, pierwsze łzy, pierwsze “nie wiem”,
Pierwsze kłamstwo dla kumpli, byle być jak nie wiem kto,
Pierwszy joint za garażem, pierwsze piwo w bramie,
Świat smakował jak zakazane jabłko na śniadanie.
Gdzieś między szkołą a snem o byciu kimś więcej,
Uczyliśmy się życia – często przez potknięcie,
Dorosłość pachniała dymem, miała smak porażki,
Ale nikt nas nie ostrzegł, że tak boli dorastanie.
(Refren)
Z podwórka po horyzont, w oczach kurz i wiatr,
Kiedyś goniliśmy sny, dziś one gonią nas,
W sercu echo tamtych dni, gdzie beton był jak świat,
Z piaskownicy w dym i krzyk – tak dojrzewa brat.
(2)
Był bunt, jakby w żyłach płynął czysty ogień,
„Nie mów mi, co mam robić” – to był nasz slogan.
Graffiti na murach, jak modlitwy w kolorach,
Każdy wers był jak krzyk, że istniejemy, dobra?
Szkoła uczyła reguł, my łamaliśmy schemat,
Bo chcieliśmy świata, który nie przypominał kreda.
Czasem z nożem w kieszeni, z sercem w gardle,
Wiedziałem, że życie to walka – i nie zawsze ładne.
Wtedy śmierć pierwszy raz spojrzała mi w oczy,
Kumpel nie wrócił z melanżu – noc się nie skończyła,
Kiedy stojąc nad grobem, milczałem jak głaz,
Zrozumiałem, że czas to jedyny nasz skarb.
I od tamtej pory każdy wers to jak list,
Do tych, co odeszli, lecz są we mnie wciąż, w myśl.
(Refren)
Z podwórka po horyzont, w oczach kurz i wiatr,
Kiedyś goniliśmy sny, dziś one gonią nas,
W sercu echo tamtych dni, gdzie beton był jak świat,
Z piaskownicy w dym i krzyk – tak dojrzewa brat.
(3)
Dziś patrzę w lustro – widzę dzieciaka z blizną,
Co chciał być królem, a został zwykłym hip-hopowym widmem,
Ale w tych rymach mam dom, mam krew, mam sens,
Bo każdy wers to oddech, kiedy brakuje tlen.
Dorastanie to wojna – nikt nie wychodzi bez ran,
Ale każdy z nas niesie w sercu tamten plan:
By nigdy nie zapomnieć, skąd przyszliśmy, bracie,
Choć świat nas mieli, jakbyśmy byli tylko tłem na plakacie.
Dziś już wiem – bunt to nie krzyk, to cisza w duszy,
Gdy stajesz przed lustrem i pytasz: „Czy to już wszystko, co muszę?”
Śmierć nie jest końcem – to wers bez kropki,
Bo póki ktoś pamięta, wciąż gramy po nocy.
(Refren – outro)
Z podwórka po horyzont, w oczach kurz i wiatr,
Kiedyś goniliśmy sny, dziś one gonią nas,
Został śmiech, trochę blizn, kilka słów i piach,
Ale w każdym bicie tętni tamten dziecięcy świat.